forum Staind

Welcome To Your 4 Walls


#1 2007-08-12 22:19:00

psyche

Władczyni Czasu

8113913
Skąd: Wieczność
Zarejestrowany: 2007-08-03
Posty: 16
Punktów :   
WWW

Aaron Lewis

"If you dwell on how terrible your life has been, it will forever remain terrible." - Aaron L.

Aaron Lewis w niczym nie przypomina stereotypowej gwiazdy rocka. Ba, jest niezwykle skromny, nieśmiały i stroni od wywiadów. Cała agresja, której daje upust na scenie, cała ta nieufność i strach wobec innych ludzi wywodzi się z jego niezbyt szczęśliwego dzieciństwa.

Aaron urodził się 13 kwietnia 1972 roku w Rutland w stanie Vermont. Mieszkał wraz z rodzicami na zboczu góry w małym domku, do którego prowadziła jedynie stara, nieprzejazdna podczas zimy droga. Sam Aaron wspominał, że rodzice musieli zostawiać swojego Volkswagena busa na dole a jego wciągać pod górę na sankach. Na takim odludziu za wielu rówieśników do zabawy zatem nie miał.

Rodzice Aarona - Ted i Sondra - byli hipisami. Oboje mieli zamiłowanie do muzyki i grali w zespole folklorystycznym. Ich zainteresowanie muzyką przeszło na ich młodego syna, który już we wczesnych latach chętnie słuchał Jamesa Taylora, Harrego Chapina, Crosby'ego itp. Mimo iż muzyka łączyła rodziców Aarona to coraz częściej dochodziło między nimi do kłótni i sprzeczek. Nie było tej magicznej, ciepłej, rodzinnej atmosfery. Nie było dla młodego Aarona poczucia bezpieczeństwa. Sytuacja się pogarszała i nie poprawiła tego wcale przeprowadzka do New Hamshire w roku 1980. Rodzice Aarona rozstawali się tylko po to, by po jakimś czasie znów do siebie wrócić. Zdarzyło się to kilkunastokrotnie (!) a Aaron zabierany był raz przez matkę, innym razem przez ojca. "Było oczywistym, że coś między nimi jest nie w porządku" - mówi Aaron o swoich rodzicach - "najwyraźniej nigdy nie powinni byli być ze sobą". Cała ta napięta sytuacja zakończyła się rozwodem gdy Aaron kończył trzynaście lat i gdy ponownie przeprowadzili się - tym razem do Springfield w stanie Massachusetts. Jego matka wróciła do New Hampshire zabierając ze sobą jedną z córek, a Aaron wraz z młodszą siostrą został u ojca. Relacje między nim a ojcem były dość dobre, czego nie można powiedzieć o relacjach z jego matką. Aaron mocno pokłócił się z Sondrą i w przypływie złości powiedział, że ma się ona odpieprzyć od jego życia i więcej do niego nie dzwonić. Taki stan utrzymywał się przez jakieś trzy lub cztery lata.

Jakby tego było mało Aaron miał problemy nie tylko w domu ale także poza nim. Kilku starszych chłopaków z osiedla bezlitośnie znęcało się nad nim. Do tej pory Aaron niechętnie o tym wspomina i mówi, że tamte wydarzenia pozostawiły głębokie rany i na zawsze odbiły się na jego psychice. "Byłem bardzo wrażliwym dzieckiem." - wyjaśnia - "Byłem dzieckiem, które jeśli było zaczepiane biegło z płaczem do domu. Nawet moi przyjaciele - byłem przedmiotem ich żartów. Ludzie lubili to, w jaki sposób reagowałem na ich zaczepki. A ja zawsze na nie reagowałem. Nie potrafiłem pozostawić rzeczy, by po prostu po mnie spływały lub pozostać obojętnym na czyjeś komentarze. Nie mam zbyt dużego szacunku do siebie i nie jestem zbyt pewną siebie osobą. Byłem dla siebie bardzo surowy". Lata które spędził w szkole średniej Pleasant Valley również nie należały do tych najwspanialszych. Był niezwykle samotny i wyalienowany, a na dodatek nie potrafił skupić się na nauce. Wtedy jednak coraz bardziej zaczął się uwidaczniać jego talent do muzyki i po występach na różnych konkursach i Bitwie Zespołów ("battle of the bands" - urządzany w niektórych miastach w Ameryce konkurs na najlepszą młodzieżową kapelę) nagle zwrócił na siebie uwagę. "To był jedyny raz gdy dziewczyny się mną interesowały" - wspomina Aaron z nieznacznym uśmiechem na ustach.

Po ukończeniu szkoły Aaron pracował na budowie lecz coraz bardziej zaczął interesować się muzyką i często, wzorem swego ojca, dawał akustyczne występy w lokalach otaczających Springfield. Już wtedy poważnie myślał o założeniu zespołu i próbował swe plany wcielić w życie. Podczas swych występów poznał Chrisa Ballini, z którym później stworzyli akustyczny duet i wspólnie koncertowali. Przełomowym wydarzeniem w życiu Aarona było przyjęcie Bożonarodzeniowe w 1993 roku, na którym to poznał Mike'a Mushoka. Co prawda nie od razu po tym spotkaniu sformowali oni grupę - Mike dał jedynie Aaronowi swój numer telefonu. Trzy dni później Aaron zadzwonił do Mike'a... i nie odzywał się przez następne dziesięć miesięcy. Jak się okazało, wyjechał do Atlanty w stanie Georgia by tam uczęszczać do szkoły złotniczej i po jej ukończeniu podjąć pracę w sklepie jubilerskim, który był własnością rodziny jego matki. Wszystko to na wypadek gdyby z muzyką mu się nie powiodło. "Miałem chodzić do szkoły i uczyć się złotnictwa by wrócić i pracować w rodzinnym sklepie jubilerskim" - wspomina - "Nie udało się jednak. Lepiej radziłem sobie z tworzeniem biżuterii niż z jej naprawianiem. Gdy wróciłem by pracować w sklepie miałem naprawiać rzeczy. A nie byłem w tym najlepszy. Wiesz, rodzinny sklep jubilerski, miał dobrą reputację, a ja przecież nie mogłem niszczyć ludzkiej biżuterii gdy oni przynosili ją do naprawy. Więc tak na prawdę to nie pracowałem." Aaron podczas swojego pobytu w Atlancie zaprzyjaźnił się z dwoma metalowcami - Timem i Mitchem. Chłopcom udało się odciągnąć Aarona od zespołów takich jak U2, Led Zeppelin i James Taylor. W zamian wkręcili go w znacznie cięższe klimaty, które Aaron do tej pory ignorował. W taki oto sposób zaznajomił się z zespołami metalowymi i muzyką m.in. Pantery i Sepultury. To znacznie wpłynęło na charakter założonego później zespołu.

Po powrocie do Springfield Aaron poprzez kolegę kolegi skontaktował się z Mike'iem, przyszedł do jego domu i tam zademonstrował mu swoje warunki wokalne. Mike był w szoku. "Gdzie byłeś przez ostatnie piętnaście lat?" - zapytał - "Szukałem ciebie". Grupa Staind zaczęła budzić się do życia.

Pomimo powstania Staind Aaron dalej koncertował po lokalach wraz z Chrisem Ballini. Mało tego, ich akustyczny duet był bardzo popularny w okolicach Springfield. Gdzieś około roku 1995 powstała ponadto grupa "j.c.a.t.". Swą nazwę wzieła od imion członków - Jon Wysocki, Chris Ballini, Aaron Lewis i Tori Sands. Ich ulubionym miejscem koncertów był Springfieldowski rockowy bar muzyczny "Infinity" i tam właśnie nagrano materiał krążący teraz po internecie pod tą samą nazwą. Na "Infinity" pojawiło się między innymi kilka utworów, które później, zmienione i nagrane przez Staind, zamieszczono na albumie "Break The Cycle" (były to dokładnie dwa utwory: "Outside" i "It's Been Awhile"). Grupa j.c.a.t. działała nawet wówczas, gdy Staind nagrywało swój drugi album - "Dysfunction", lecz Aaron i Jon byli znacznie bardziej zaangażowani przy Staind niż przy j.c.a.t. Zespół rozpadł się dopiero w 1998 roku gdy Chris Ballini wyjechał do Milwaukee.

Początkowy okres działania grupy Staind to dla Aarona czas niezwykłych zmian, ogromnej presji i zmagania się z samym sobą. Śpiewanie było dla niego pewną formą ekspresji, wyładowania swojego gniewu i przynoszenia ulgi cierpieniu, które odczuwał. Stany emocjonalne Aarona bardzo mocno odzwierciedlają się na twórczości całej grupy. Każdy kolejny album jest inny od poprzedniego i zawiera odmienną dawkę uczuć. "Tytuły nagrań w pewien sposób pasują do tego" - mówi Aaron - "Podczas nagrywania Tormented miałem bardzo ciężkie chwile. Dno mego życia osiągnąłem przy Dysfunction, a Break The Cycle to czas, gdzie wreszcie staram się coś z tym zrobić". "Okładka Tormented była, można by rzec, lekko szokująca." - dodaje - "Biblia przebita nożem symbolizowała brak wiary w religię (...). W pewien sposób obrazowała czas w moim życiu, kiedy to straciłem wiarę w siebie, w religię, w miłość, w życie - we wszystko." Aaron wpadł w bardzo poważną depresję. Miał problemy z narkotykami, nadużywał alkoholu i papierosów, a na domiar złego często nawiedzały go czarne myśli o samobójstwie. "Miałem pistolet w ustach. Płakałem i chciałem to zrobić, ale nie mogłem z powodu myśli o tym, co moje samobójstwo uczyniłoby ludziom, których zostawiłbym za sobą. Znacznie więcej odwagi wymagało nie pociągnięcie za spust niż zrobienie tego". Aaron dzięki terapii pokonał własną słabość, lecz wielokrotnie ogromny ciężar odpowiedzialności spadał na jego barki. Wydarzyły się dwie tragiczne historie, które mocno nim wstrząsnęły: Pierwsza z nich miała miejsce po koncercie w Detroid, gdy pewna kobieta płacząc pukała do drzwi autobusu Staind chcąc rozmawiać z Lewisem. Okazało się iż jej syn, fan zespołu, popełnił samobójstwo. "Czułem się tak, jak gdyby ona chciała usłyszeć ode mnie odpowiedzi na to, co się stało" - mówi Aaron - "Byłem zły, ale zły na wszystko - na chłopaka, który samobójstwo popełnił i na to, że tylu młodych ludzi uważa to za jedyne wyjście". W odpowiedzi na śmierć chłopaka wokalista napisał utwór "Waste", w którym zawarł wyraźnie swój stosunek do samobójstwa: "Miałem wątpliwości, zawiodłem, spieprzyłem sprawę, miałem własne plany, ale to nie znaczy, że mam odbierać sobie życie własnymi rękami."- przekazują liryki piosenki i są one po części wspomnieniem najcięższych chwil w życiu Aarona. Druga historia wydarzyła się już po wydaniu "Break The Cycle": W Peorii w stanie Illinois pewien chłopak powiesił się w rytm utworu "Outside".

Aaron nie zaznał w przeszłości domowego ciepła. Tym bardziej zależało mu na założeniu kochającej się rodziny. Kiedy w 1998 roku ożenił się z Vanessą jego życie zaczęło nabierać sensu i blasku. Jego żona okazała się niezwykle uroczą i opiekuńczą osobą, często podtrzymywała Aarona na duchu i wspomagała w trudnych chwilach. Piątego kwietnia 2002 roku wokalista Staind doznał kolejnego błogosławieństwa - urodziła mu się córeczka. Ochrzczono ją jako Zoe Jane i było oczywiste, iż to, że Aaron został ojcem nie pozostanie bez oddźwięku na twórczości całego zespołu. Pokazał to świetnie kolejny album grupy - "14 Shades Of Grey". Był on znacznie bardziej optymistyczny niż jego poprzednik, choć i smutnych kawałków tam nie brakowało. Aaron zaczął wreszcie dostrzegać jaśniejsze strony życia i idealnie było to czuć w tekstach przez niego pisanych. Na "14 Shades Of Grey" pojawił się ponadto utwór "Zoe Jane" zadedykowany jego trzynastomiesięcznej już wówczas córeczce. Wokalista nie chce popełnić błędów swych rodziców i stara się poświęcać jak najwięcej swego czasu małej Zoe Jane - już teraz zaczyna myśleć nad tym, jak zabrać swą córeczkę na trasy koncertowe, by nie musieć się z nią rozstawać (dla niej też zerwał ze swoim głównym nałogiem - paleniem papierosów).

Jedną z bardzo ważnych osób w życiu Aarona Lewisa był bez wątpienia Layne Stanley - lider Alice In Chains, który 5 kwietnia 2002 roku (dokładnie w dzień urodzin córki Aarona) zmarł w wyniku przedawkowania narkotyków. Layne był źródłem inspiracji dla Aarona, nic dziwnego zatem, że wokalista Staind złożył wspaniały hołd zmarłemu artyście: pisząc na jego cześć specjalny utwór w stylu jaki reprezentowało Alice In Chains.

Jeżeli chodzi o spędzanie przez Aarona wolnego czasu, to najczęściej przebywa on ze swoją rodziną. Wielokrotnie podkreślał, że jego żona i córka są dla niego najważniejsze. Poza tym, nie wyzbył się kilku nawyków jeszcze z dzieciństwa. Mianowicie uwielbia wędkować i polować. Zawsze gdy Staind wybiera się w koncertową trasę wokalista zabiera swoją wędkę, by od czasu do czasu posiedzieć nad wodą i zrelaksować się - wędkowanie ponadto przyczyniło się do zacieśnienia kontaktów Aarona z jego ojcem, które z biegiem lat coraz bardziej się polepszały.

Aaron Lewis z pewnością nie miał łatwego życia. Prześladowania w szkole, niezbyt przyjemna, prawie wroga atmosfera w domu i ciągła presja psychiczna zahartowały jednak jego charakter. Śpiewanie o swoich uczuciach, problemach i niepowodzeniach stało się dla Aarona sposobem na życie, na wyzwolenie się od demonów wciąż go prześladujących. Nie spodziewał się iż tak wielu młodych ludzi zrozumie jego ból i cierpienie, że jest tyle osób czujących identyczne jemu męki. Nie spodziewał się, że wśród fanów znajdzie tyle bratnich dusz, które podobnie jak on sam przechodzą przez ciemne strony swego życia. Wciąż jednak jest skromną osobą, dla której dodatkowa uwaga i wywiady są rzeczą bardzo stresującą i obcą. "To, że czasami się przed wami kryję nie oznacza wcale, że niewiele dla mnie znaczycie." - mówi Aaron - "Jesteście dla mnie wszystkim, jesteście powodem, dla którego tu jestem. Trudno mi jednak oswoić się z tą całą uwagą skierowaną w moją stronę. Nigdy wcześniej w moim życiu czegoś takiego nie doświadczyłem."

źrodło: kulturny@interia.pl


And I'm left here with nothing
Nothing to live for
.... But you

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.extramanager.pun.pl www.stijo.pun.pl www.b-rp.pun.pl www.thinandperfect.pun.pl www.ethersagaonlinepl.pun.pl